Przejdź na nową stronę

AKTUALNOŚCI

2018-06-18

W protezie na rowerze - Kamil jedzie z Lublina do Rzymu, by pomóc innym

– Bariery są w naszej głowie – mówi Kamil Misztal, który w lipcu pokona 2800 km z Lublina do Rzymu w ramach akcji "W protezie na rowerze". Proteza nogi nie przeszkadza mu pomagać innym. Poprzez wyprawę chce zebrać pieniądze na protezę dla Krzysztofa, który niedawno stracił nogę w wypadku, a także zmotywować do działania nie tylko niepełnosprawne osoby.



2800 km, 20 dni, 1 proteza nogi, 1 cel – pomóc innym. To liczby opisujące wyprawę z Lublina do Rzymu, którą 2 lipca rozpocznie Kamil Misztal. Na trasie będzie musiał pokonać swoje słabości, a także m.in. legendarną przełęcz Stelvio znaną z Giro d'Italia. Wsparciem będzie dla niego zespół zaufanych ludzi oraz rower – Merida Scultura 5000. Przeczytajcie rozmowę z Kamilem, prezesem Fundacji Krok do Marzeń, organizatorem niecodziennej wyprawy.

Jak rozpoczęła się historia, która doprowadziła do akcji „W protezie na rowerze”? 

Gdy miałem rok i osiem miesięcy, wszedłem na piec kaflowy i poparzyłem sobie całe nogi i dłonie. Obie nogi mi uratowano, później przechodziłem wiele operacji, niestety w prawej nodze mięśnie się nie rozwijały, a na stopie ciągle były rany, owrzodzenia, odciski. Lekarze stwierdzili, że najlepszym rozwiązaniem będzie amputacja. Zastanawiałem się prawie pół roku, ale w końcu podjąłem tę ciężką decyzje. Miałem wtedy 18 lat i był to jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Z perspektywy czasu uważam jednak, że była to najlepsza decyzja w moim życiu. Do tej pory przeszedłem prawie 30 operacji, ale zrealizowałem swoje marzenie o tym, że będę normalnie chodzić.
 
Skąd wziął się pomysł na tegoroczną wyprawę?
 
Pomysł zrodził się tak naprawdę kilka lat temu, gdy wymyśliłem pierwszą wyprawę. Zawsze marzyłem o długich podróżach rowerem, o zdobywaniu szczytów i o tym, by poczuć się jak prawdziwy kolarz. W 2015 roku zrodził się pomysł: zróbmy wyprawę rowerową! A żeby nie było tylko, że niepełnosprawny jedzie na rowerze, to wymyśliliśmy, aby połączyć przyjemne z pożytecznym i w trakcie akcji promować zbiórkę dla konkretnej osoby.
 
Właściwy pomysł na najbliższą wyprawę pojawił się pod koniec ubiegłego roku. Niestety cały poprzedni rok zmagałem się z problemami zdrowotnymi i nie mogłem pojechać w zaplanowaną podróż. Dlatego kiedy już byłem pewny, że kłopoty zdrowotne są za mną, stwierdziłem, że trzeba wrócić z przytupem i pojechać w trasę, jakiej jeszcze nie było.


 
Dlaczego pojedziesz akurat do Rzymu?
 
Podczas poprzedniej wyprawy w 2016 r. mój przyjaciel Kuba powiedział: „Kamil, co będziesz dalej jeździł po Polsce, skoro tu już wszystko co trudne przejechałeś (m.in. Ząb, Ściana Bukowina, Czarna Góra, Babia Góra, Kowary, Szklarska Poręba). Pojedź w Alpy, tam będziesz dopiero miał wyzwanie”. Wiadomo, jak to często my faceci mamy, ktoś nam siądzie na ambicję i długo już nie trzeba namawiać. Troszkę się zastanawiałem, ale w końcu uznałem, że to jest to, idealnie, aby wrócić z przytupem i zrobić coś fajnego. A skoro już będę we Włoszech, to grzechem byłoby nie odwiedzić Rzymu. Plan był nawet taki, żeby pojechać jeszcze bardziej na południe Włoch, ale niestety czas nas troszkę ogranicza. Moim marzeniem zawsze było zobaczyć Rzym. Od małego interesowałem się historią, szczególnie starożytnością, dlatego musimy odwiedzić to piękne miasto.
 
Jakie cele chciałbyś osiągnąć poprzez wyprawę?
 
Cele podczas tej wyprawy są dwa. Pierwszy i najważniejszy to zebranie środków na wymarzoną protezę nogi dla 26-letniego Krzysztofa Celejewskiego, który w kwietniu tego roku uległ wypadkowi komunikacyjnemu. Przed wypadkiem brał udział w biegach na 5 i 10 km. Planował iść do wojska. Trzy tygodnie po wypadku miał mieć egzaminy. Niestety wszystkie plany legły w gruzach, ale Krzysztof ma w sobie wielką siłę i chce walczyć, szczególnie o powrót do samodzielności i innych aktywności. Więcej o zbiórce można poczytać tutaj: https://pomagam.zrzutka.pl/mf4bnr.
 
Drugim celem jest  promocja aktywności fizycznej, szczególnie wśród osób niepełnosprawnych. Pokazanie, że mimo różnych dysfunkcji można mieć pasje, uprawiać sport, spełniać swoje marzenia. Dodatkowo po raz kolejny chcemy pokazać, że tak naprawdę wszystkie bariery, które mamy, są w naszej głowie, a nie ciele. Chcę, żeby ta wyprawa była motywacją dla innych osób. Skoro on nie ma nogi i może jeździć na rowerze, to w sumie ja też mogę zacząć coś robić. Mam nadzieję, że w ten sposób dotrę chociaż do kilku osób i zaczną być na swój sposób aktywne.
 
Jak można się zaangażować w pomoc Krzysztofowi?
 
Przede wszystkim można wykupić symboliczne kilometry na zrzutka.pl. 1 km = ok. 15 zł, ale jak ktoś wpłaci mniej, to też będziemy bardzo zadowoleni, bo każda wpłata przybliża nas do celu, jakim jest proteza dla Krzysztofa.
 
Drugim sposobem jest wpłata na konto fundacji
Fundacja „Krok do Marzeń”
Numer konta 80 2490 0005 0000 4530 5823 0555
Z dopiskiem: dla Krzysztofa Celejewskiego
 
Jest jeszcze trzeci sposób. To bardziej oferta dla firm, które mogą wykupić reklamę. Tutaj już zapraszamy do indywidualnego kontaktu.


 
Jak przygotowujesz się do wyprawy?
 
Na przełomie jesieni i zimy zacząłem chodzić na siłownię i do marca miałem w niej zajęcia trzy razy w tygodniu. Ćwiczenia były przeróżne, od ogólnorozwojowych aż po ćwiczenie wydolności i kondycji. Od kwietnia przestawiłem się na rower. Jeżdżę na nim codziennie, ale nie zawsze jest to dłuższy wyjazd. Najczęściej jeżdżę ok. 60-70 km i tak 3-4 razy w tygodniu. Dodatkowo było też kilka dłuższych wyjazdów, 240 km z Lublina do Krosna, dwa dni później tyle samo w drogę powrotną, kilka razy powyżej 100 km, główny mój sprawdzian to był maraton turystyczny na dystansie 310 km, a w sobotę 9 czerwca wyścig amatorów na 106 km. Za każdym razem, kiedy wyjeżdżam, szukam podjazdów, szczególnie z bardzo dużym nachyleniem. To ważne, aby przyzwyczaić nogi do jazdy w górach. Na szczęście w ostatnim czasie jest pod tym względem coraz lepiej i podjazdy pokonuję coraz pewniej.
 
Rower to nie wszystko. Co jeszcze robisz, aby być w formie?
 
Do marca tego roku uprawiałem amp futbol. Jest to piłka nożna dla osób po amputacjach. Dyscyplina ta niewiele się różni od normalnej piłki. Bramkarz broni jedną ręką i jest po amputacji lub dysfunkcji jednej ręki, piłkarze z pola grają zdrową nogą, a poruszamy się o kulach łokciowych. Gramy 2 x 25 minut po 7 zawodników. Boisko jest mniejsze, ma 60 x 40 m, a zmiany są lotne jak w hokeju, nie ma spalonego. Grałem w tę dyscyplinę prawie 6 lat. Udało mi się nawet zagrać 3 razy z orzełkiem na piersi – coś niesamowitego. Przez 3 lata grałem w klubie w Warszawie, niestety nie udało mi się założyć takiego klubu w Lublinie, ale wierzę, że znajdą się osoby po amputacji, aby pokopać wspólnie piłkę. Kilka lat wcześniej grałem także w siatkówkę na siedząco. W tym roku jesienią planuję powrót na boisko. Razem z kolarstwem te 3 dyscypliny są ze mną od kilkunastu lat.

Logistyka takiej wyprawy to nie lada wyzwanie. Gdzie będziesz nocował, kto będzie Ci pomagał?
 
Ekipa liczy 4 osoby.
Ja – Kamil Misztal – jadę na rowerze
Mateusz Szczepaniak – fizjoterapeuta
Dawid Dobkowski – kierowca
Julia Krupa-Misztal – fotograf/video, kontakt z mediami.

Bus będzie jechał przede mną w odległości 5-10 km, tak aby w razie pilnej sytuacji szybko znaleźć się przy mnie. W Polsce mamy nocować u znajomych, przyjaciół, jedynie w Kudowie czeka nas hotel. Czechy to już hotele, w Austrii noclegi zapewnił nam konsulat honorowy w Polsce. Jedynie we Włoszech mamy problem, bo choć mamy zarezerwowane hotele, to możliwe, że z 2-3 noce spędzimy w namiocie. Jeśli mają więc Państwo znajomych we Włoszech, to prosimy o kontakt.

Tak naprawdę każdy dzień to inne miasto. Średnio dziennie mam do przejechania ok. 135 km. Łącznie to 2800 km. Przekroczymy granicę czterech państw. Odwiedzimy 18 miast. Będziemy 20 dni podróży. Jedyne dwa dni wolne od roweru mam w Wiedniu i Mediolanie.  Tak przedstawia się wyprawa w liczbach.


 
Co może stanowić największą trudność na trasie? 
 
Największym wyzwaniem będzie nakładające się z każdym dniem zmęczenie. Zrobić jednego dnia 150 km to nie problem, ale jechać tak codziennie – to już organizm bardzo odczuwa. Do tego poradzenie sobie z monotonnością, to 8-9 godzin codziennie na rowerze przez prawie 3 tygodnie. Ale i tak największym wyzwaniem są góry. To przed nimi mam największy szacunek.
 
Przełęcz Stelvio, którą będziesz musiał pokonać, budzi duży respekt?
 
Z jednej strony bardzo się cieszę, gdyż to spełnienie marzeń. Zdobyć szczyt, z którym zawodowcy na wyścigach mają problemy, to coś niesamowitego, a do tego w protezie nogi to już w ogóle. Do tego piękne widoki po drodze i słynne serpentyny i 36 zakrętów. Jednym słowem ekscytacja.
 
Z drugiej strony strach. W głowie pojawiają się pytania: „czy dam radę? Czy moje mięśnie wytrzymają? Czy przełamie kilka kryzysów? Czy aby na pewno jestem do tego przygotowany psychicznie i fizycznie?”. Tak, jest to bardzo wielkie wyzwanie. To ponad 20 km podjazdu z nachyleniem śr ok. 7% i maks. 14% . To będzie ok. 2-3 godz. ciężkiej jazdy i szczyt na 2700 m, gdzie z każdym metrem będzie się wjeżdżać coraz ciężej. Znajomi się śmieją, że na Rysy mi się nie chce wejść, to wjadę na jeszcze większą wysokość rowerem.
Mówią, że marzenia są po to, aby je spełniać, więc gdy już będę tak blisko, trzeba będzie zacisnąć zęby, dać radę i pokazać, że barier nie ma, że bariery są tylko w naszej głowie a ciało jest w stanie wytrzymać bardzo wiele.

Dlaczego zdecydowałeś się jechać na Sculturze 5000?

Jest to rower idealny, jeśli zestawić jakość i cenę. Zależało mi na lekkim rowerze z dobrym napędem. Jest w nim rama carbonowa, napęd Shimano Ultegra, waży 8,3 kg i ma świetną geometrię ramy. Do tego znalazłem same pozytywne opinie dotyczące tego modelu. Czego chcieć więcej? Dla mnie to marzenie, które właśnie się spełniło. Jestem pewien, że z taką maszyną pokonam słynne Stelvio. W miniony piątek odebrałem rower. Pierwsza jazda już była, jechało się cudownie.


Stelvio, fot. Jens Herrndorff/Unsplash.com

Nie będzie to Twoja pierwsza wyprawa. Jakie były wcześniejsze? 
 
Zgadza się. Jest to moja już trzecia wyprawa. W 2015 r. pojechałem w pierwszą taką podróż. Trasa liczyła 1000 km w 7 dni i przebiegała przez takie miejscowości jak Biłgoraj, Rzeszów, Nowy Sącz, Zakopane, Kraków, Kielce, Lublin. To podczas pierwszej wyprawy pierwszy raz wjechałem pod Ząb od tej bardziej stromej strony. Wtedy połknąłem bakcyla na takie długie wyjazdy i zdobywanie podjazdów. Zbierałem wtedy pieniądze na operację 6-letniego Oskara. To był sukces, zebraliśmy więcej, niż planowaliśmy.
 
Druga wyprawa to 2016 km w 15 dni organizowana razem z Fundacją Legii Warszawa. Jechałem wtedy z Warszawy przez Kielce, Częstochowę, Wrocław i dalej było tylko lepiej, Szklarska Poręba, Kłodzko, Prudnik, Jastrzębie Zdój, Bielsko-Biała, Zakopane, Nowy Sącz, Iwonicz, Ustrzyki, Lublin, Warszawa. W ten sposób zjechałem prawie całe polskie góry. Kolejny raz jechałem, aby pomóc, tym razem moim kolegom z drużyny. Zbierałem środki na protezy dla nich.
 
Jakie są najważniejsze zadania Twojej Fundacji?

Główne to pomoc osobom niepełnosprawnym w zdobywaniu funduszy na leczenie, sprzęt ortopedyczno-rehabilitacyjny. Ważnym celem jest także edukowanie w szkołach na temat życia niepełnosprawnych oraz sportu. Kolejnym ważnym zadaniem jest promowanie aktywności fizycznej poprzez imprezy sportowe.


 
Które z dotychczasowych działań Fundacji przyniosły Ci szczególne powody do zadowolenia?

Przychodzą mi do głowy dwie takie akcje. Pierwsza to Turniej Charytatywny o Puchar Fundacji Krok do Marzeń. Jest to turniej dla drużyn amatorskich w piłkę nożną. Zorganizowaliśmy już pięć edycji, za każdym razem pomagając innej osobie. Turniej zyskał taką rangę, że jest jednym z największych tego typu turniejów w województwie, a zespoły, które go wygrywają, uważają to zawsze za swój jeden z największych sukcesów. Już dzisiaj mogę Państwa zaprosić na VI edycję turnieju, która odbędzie się w styczniu 2019 r. w Piaskach k. Lublina.
 
Drugą taką akcją jest oczywiście „W Protezie na rowerze”. Nie dość, że konkretnie pomogliśmy kilku osobom, to akcja zyskała także rozgłos ogólnopolski, a dodatkowo dotarliśmy do paru osób, które stały się po tej akcji aktywniejsze. Jak widać, pomagać można na różne sposoby, a sport jednoczy i wyniki schodzą na drugi plan. Liczy się tylko to, by pomóc drugiej osobie. To jest piękne i będziemy to kontynuować.
 
Jakie jest Twoje przesłanie dla osób niepełnosprawnych i dla tych w pełni sprawnych?
 
Cieszmy się małymi rzeczami, częściej się uśmiechajmy. Uwierzcie, to bardzo pomaga. Wyjdźmy z domu i zacznijmy coś ze sobą robić. Nie mówie, by przejeżdżać góry tak jak ja, ale wystarczy spacer, godzinka rowerowej rekreacji. Uwolnijmy endorfiny z naszego organizmu. Pamiętajmy, że wszystkie bariery, które mamy, są tylko w głowie, ciało możemy wytrenować do stopnia, z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy. Uśmiechajcie się i idźcie z pozytywnym nastawieniem przez życie.

***
Śledź wyprawę Kamila z Lublina do Rzymu
www.facebook.com/wprotezienarowerze

Sprawdź szczegóły Scultury 5000 - KLIKNIJ