Przejdź na nową stronę

AKTUALNOŚCI

2018-06-19

Silex w Maroku - jak sprawdził się na wyprawie? [video]

Sahara, przełęcz na wysokości ponad 2900 m, drogi i bezdroża. Wszędzie tam Sylwek Banasik, zawodowy strażak i rowerowy podróżnik, zabrał swoją Meridę Silex 600 podczas niedawnej wyprawy po Maroku. O swoich wrażeniach z niej opowiada w wywiadzie, któremu towarzyszy bogata galeria zdjęć i relacja video.


fot. bikeandfire

Była to Twoja trzecia wizyta w Maroku. Jakie wrażenie robi na Tobie ten kraj?
 
Za pierwszym razem wszedłem na najwyższą górę Afryki Północnej, czyli Tubkal, 4167 m n.p.m., za drugim razem zwiedzałem Maroko z perspektywy szyby pociągu, autobusu czy busów. Bardzo podobała mi się trasa wiodąca z Marrakeszu przez Atlas Wysoki, przez przełęcz Tizi n'Tichka, dolinę Dades. Wtedy właśnie wpadł mi do głowy pomysł, że tę trasę trzeba kiedyś przejechać rowerem. Kraj zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Jeśli chodzi o krajobrazy, to są one bardzo odmienne od tych, które widziałem, podróżując po Europie. Dominuje kolor czerwony, wspaniale wygląda droga, z której widać pagórki, a w bliskim otoczeniu rosną palmy i kaktusy. Również miasta takie jak Marrakesz cieszą oko swoją odmiennością. Ruch na ulicach jest bardziej chaotyczny, natomiast ma to swój urok.


fot. bikeandfire

Główny plac w Marrakeszu tętni życiem, można tam dobrze zjeść, wypić świeżo wyciskany sok z pomarańczy, tutejsi handlarze co chwila proponują swoje produkty. Dla turystów spragnionych egzotyki znajdą się zaklinacze węży czy mężczyźni z małpami na swoich ramionach. Najbardziej w pamięci utkwił mi przejazd doliną Dades, jest to jedna z najpiękniejszych dróg, którymi kiedykolwiek jechałem. Tutaj też udało mi się zaliczyć swój rekord wysokości, jeśli chodzi o podróże rowerowe – wjechałem na przełęcz o wysokości ponad 2900 m n.p.m. 

fot. bikeandfire

Jakie były główne założenia rowerowej wyprawy po Maroku? Dlaczego tam wróciłeś?
 
Powodów, które sprawiły, że wybrałem Maroko jako swój kolejny cel, było kilka. Główny to piękne krajobrazy, mocno odmienne od tego, co spotykamy w Europie. To miała być moja pierwsza wizyta z rowerem w tym kraju, a to zawsze zmienia postrzeganie danego miejsca. Również perspektywa słońca i wysokich temperatur pod koniec marca bardzo mnie zachęcała. Założenie na ten wyjazd było bardzo podobne jak w moich poprzednich podróżach rowerowych, czyli około 8-10 godzin jazdy dziennie, spanie w namiocie. Bardzo lubię takie proste wyjazdowe życie. Chciałem zobaczyć Maroko to typowo turystyczne, czyli Marrakesz, Atlas Wysoki, Warzazat, dolinę Dades, jak również mniej popularne drogi Maroka Południowego. Trasę wytyczyłem na podstawie swoich doświadczeń w tym kraju, a także wielu przydatnych informacji znalezionych w internecie. 

fot. bikeandfire
 
Na czym polegały przygotowania do wyprawy?
 
Jeśli chodzi o przygotowania kondycyjne, to jeżdżę na rowerze przez cały rok, zimą często swoje treningi przenoszę do domu i wpinam rower w trenażer. Dla niektórych jest to strasznie nudne, ale dla mnie jest to bardzo dobra forma treningu. A po wielu jazdach na trenażerze tym bardziej mam ochotę zrobić jakąś długą jazdę w ciekawym i ciepłym miejscu. 
 
Przygotowanie sprzętowe do wyjazdu w moim wykonaniu zazwyczaj wygląda bardzo podobnie. Zabieram namiot, śpiwór, trochę ciuchów, kilka zapasowych części rowerowych, słodycze na pierwsze kilometry jazdy. Od kilku lat pakuję się w torby bikepackingowe, bardzo lubię ten system w porównaniu do klasycznych sakw rowerowych montowanych na bagażniku. Przed samym wylotem idę do zaprzyjaźnionego sklepu rowerowego po karton, w który pakuję rower.

fot. bikeandfire
 
Co najbardziej dało w kość podczas tej wyprawy?
 
Najwięcej trudności sprawiał bardzo silnie wiejący wiatr, który zazwyczaj ustawiał się w taki sposób, że wiało w twarz, a w najlepszym wypadku w bok. Udało mi się też zaliczyć swoją pierwszą burzę piaskową, a że zaskoczyła mnie w miejscu bez schronienia, to po prostu musiałem ją przeczekać. 
 
Od kilku lat nie jem mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego i to też trochę utrudniło mi życie podróznika rowerowego w tym kraju, na szczęście marokański chleb, który można było kupić prawie wszędzie, jest bardzo smaczny i był głównym składnikiem mojej diety podczas tego wyjazdu. 


fot. bikeandfire
 
Jadąc drogą przez Saharę trochę trudności sprawiało zaopatrzenie w wodę, odległości między większymi miastami sięgały około 100-120 km, a przejeżdżając ten dystans pod silny wiatr trzeba liczyć się z tym, że zajmie nam to sporą część dnia. Maksymalnie wiozłem ze sobą około 7 litrów płynów. Tu też wiele mocowań na koszyki rowerowe w moim rowerze bardzo się przydało. 

Jak opisałbyś tę wyprawę w liczbach?
 
Przejechałem około 1800 km w 11 dni. 
Wjechałem na przełęcz Tizi-n'Ouano - 2910 m n.p.m.
Najdłuższy dzienny dystans: 206 km.

fot. bikeandfire
 
Z których właściwości Twojego roweru byłeś w Maroku szczególnie zadowolony?
 
Te cechy mojego Sileksa najbardziej przypadły mi do gustu:
wygodna geometria – rama z długą górną rurą, dzięki której mamy dużo miejsca na sporą torbę w ramę,
sztywne osie z przodu i z tyłu – rower bardzo pewnie się prowadzi, a przy okazji koło za każdym razem ustawione jest tak samo, co eliminuje ewentualne korygowanie ustawień hamulców tarczowych względem tarczy hamulcowej, 


fot. bikeandfire
 
łącznie 5 mocowań na koszyki bidonów – dwa na widelcu, dwa standardowe w ramie i jeden pod dolną rurą w okolicy osi suportu,
karbonowy widelec, który bardzo dobrze tłumi drgania i nierówności na trasie, szczególnie było to przydatne podczas szybkiego szutrowego zjazdu z przełęczy,


fot. bikeandfire
 
hamulce tarczowe zamontowane w moim modelu są hydrauliczne, obawiałem się o ewentualną awarię na trasie, natomiast po przeszukaniu informacji w internecie większość osób chwali te hamulce. W porównaniu do mechanicznych tarczówek w moim poprzednim rowerze te są zdecydowanie skuteczniejsze,
napęd 1x11 bardzo mi się podoba, lubię jego prostotę, brak przedniej przerzutki w dużym błocie też fajnie się sprawdza, bo nie ma co się zapchać.
 
Rower gravelowy to optymalne rozwiązanie na wyprawy?
 
Jeśli ktoś potrzebuje roweru bardzo uniwersalnego, który będzie szybki na szosie, poradzi sobie w lekkim terenie, jak również może przewieźć nasz cały dobytek na wyprawie, to rower gravelowy moim zdaniem jest dobrym rozwiązaniem. Zmieniając opony z turystycznych na typowo szosowe robię ze swojego Sileksa zwinną szosę. Wcześniej jeździłem na gravelu innej firmy i myślę, że na razie pozostanę przy tego typu rowerze. 

fot. bikeandfire
 
Na jakich trasach wykorzystujesz Sileksa, kiedy nie jesteś w dalekiej podróży?
 
Sileksa użytkuję od początku tego roku. Sprawdził się bardzo dobrze na bikepackingowym wyjeździe przez Maroko, zabieram go na dłuższe trasy (150 km) ze znajomymi, jak również na krótkie treningi szosowe. Lubię mieć tylko jeden rower, mniej czasu spędzam na ewentualnych naprawach i czyszczeniu napędu. Dzięki temu jestem też dobrze przyzwyczajony do tego roweru, wiem dokładnie, jak się zachowuje w danej sytuacji.


fot. bikeandfire

W tym roku zabiorę go na dwa maratony szosowe:
– Karpacki Hulaka – ok. 600 km samowystarczalnej trasy ze startem w Krakowie,
– Maraton Północ-Południe – ok. 950 km z Helu do Zakopanego również w formule samowystarczalności.

fot. bikeandfire
 
Niektórzy uważają, że gravel to chwilowa moda czy marketingowy wymysł. Co Ty na to?
 
Każdy ma prawo mieć swoje zdanie i pewnie każdy ma trochę racji. Ja uważam, że rower gravelowy to bardzo uniwersalny rower, wcześniej 3 i pół roku jeździłem na stalowym Specialized Awol, a teraz jeżdżę na Sileksie. Jeśli ktoś chce mieć jeden rower, jeździ dużo po asfaltach, ale też chętnie zjechałby na szutry i leśne drogi, to gravel będzie dobrym pomysłem.


fot. bikeandfire
 
Jesteś zawodowym strażakiem. Jak rower pomaga Ci w pracy?
 
Od prawie 8 lat jestem zawodowym strażakiem. Moje wyjazdy rowerowe, aktywny tryb życia sprawiają, że moja kondycja fizyczna jest na wysokim poziomie. To bardzo przydaje się podczas działań ratowniczo-gaśniczych, jak również corocznie podczas testów sprawnościowych. Rower to także mój środek transportu do pracy.

Obejrzyj film z wyprawy Sylwka po Maroku